To pytanie zadaje sobie dzisiaj wielu wykonawców i zamawiających. Wstrzymanie prac przez Krajową Izbę Odwoławczą spowodowało bowiem wiele problemów.
Spis treści
ToggleKrótkie przypomnienie
Od czasu wybuchu pandemii COVID-19 Krajowa Izba Odwoławcza nie orzeka.
To znaczy – Izba cały czas pracuje, z tym jednak wyjątkiem, że nie odbywają się rozprawy z udziałem stron. Jeżeli więc na przykład do KIO wpłynie odwołanie, które zawiera jakiś brak formalny, to Izba wezwie do jego uzupełnienia.
Jednak tam, gdzie obecność stron jest wymagana, Izba nie orzeka. A obecność stron jest wymagana przy sprawach, które muszą zostać rozstrzygnięte merytorycznie.
Co jednak istotne, termin na wniesienie odwołania cały czas biegnie. Terminy nie uległy żadnemu zawieszeniu. Jeżeli więc przykładowo brałeś udział w przetargu, którego przedmiotem są dostawy, przetarg jest poniżej progów i otrzymałeś e-mailem informacje o odrzuceniu Twojej oferty – to termin na wniesie odwołania wynosi 5 dni. Jeżeli nie zgadzasz się z decyzją zamawiającego, to musisz w tym terminie wnieść odwołanie.
W tym zakresie nic się nie zmieniło.
To, że KIO nie orzeka nie zwalnia Cię od obowiązku wniesienia odwołania.
Korek
Siedziba Krajowej Izby Odwoławczej znajduje się na tak zwanym Mordorze (który swoją drogą doczekał się już nawet hasła w >>WIKIPEDII).
Jedną z cech charakterystycznych „Mordoru na Domaniewskiej” jest to, że bywa mocno zakorkowany. Chcąc wyjechać z niego w godzinach szczytu (na przykład w piątek o godzinie 16, po skończonej rozprawie), trzeba uzbroić się z cierpliwość.
Podobnie jak Mordor, zakorkowała się teraz Krajowa Izba Odwoławcza.
Jak można się domyślić, nowe odwołanie ciągle do Izby wpływają.
A w związku z tym, że Izba nie orzeka, stare sprawy cały czas są nierozstrzygnięte.
Blokada przetargów
Przez wstrzymanie prac KIO wiele przetargów zostało zablokowanych.
Wszystko z tego powodu, że nawet jeżeli zamawiający rozstrzygnął już postępowanie, ale wpłynęło do niego odwołanie, to nie może podpisać umowy ze zwycięskim wykonawcą do czasu aż Izba nie wyda orzeczenia.
A Izba póki co nie wyda orzeczenia – bo nie działa.
Sytuacja jest więc patowa.
Więcej informacji związanych z obowiązkiem wstrzymania się z zawarciem umowy do czasu rozstrzygnięcia odwołania możesz znaleźć w oddzielnym artykule [>>Odwołanie do KIO a podpisanie umowy].
Wykonawca – jeżeli chce – może być złośliwy
Jeżeli wykonawca chce naprawdę zrobić zamawiającemu na złość, to może obecnie wnieść odwołanie. I to nawet, jeżeli zamawiający przeprowadził postępowanie wzorowo i nie popełnił najmniejszego nawet błędu.
Odwołanie można bowiem oprzeć na zupełnie bezpodstawnych zarzutach. I tak zamawiający musi się wstrzymać z zawarciem umowy do czasu rozstrzygnięcia przez Izbę. A to może nastąpić nieprędko.
Gdy Izba zacznie znowu działać pełną parą, to wykonawca może po prostu cofnąć złośliwie złożone odwołanie. Jeżeli zrobi to z odpowiednim wyprzedzeniem, to jedyny koszt, jaki będzie musiał ponieść, to 10% wpisu (ponieważ w przypadku cofnięcia odwołania z odpowiednim wyprzedzeniem Izba zwraca 90% wpisu, zatrzymując jedynie 10%).
Oznacza to, że wykonawca za cenę mieszczącą się w granicach od 750 zł – 2.000 zł (w zależności od rodzaju przetargu) może zablokować zamawiającemu całe postępowanie…
Więcej informacji na temat cofnięcia odwołania możesz uzyskać czytając osobny artykuł [>>Cofnięcie odwołania do KIO].
Kiedy sytuacja wróci do normalności?
Urząd Zamówień Publicznych już jakiś czas temu poinformował, że wspólnie z KIO oraz Ministerstwem Rozwoju pracują nad rozwiązaniami, które przywróciłyby pracę KIO, mimo szalejącej pandemii.
Wczoraj Gazeta Prawna poinformowała, że udało jej się uzyskać więcej szczegółów w tym zakresie. Propozycja zmian przepisów jest już prawie gotowa i wkrótce ma zostać skierowana do Sejmu.
Według tej propozycji Izba ma orzekać wyłącznie na podstawie stanowisk stron przedstawionych na piśmie.
Dalej więc nie będą się odbywać rozprawy. Z tą jednak różnicą, że Izba zbada sprawę i wyda wyrok na podstawie dokumentów.
Czy to dobre rozwiązanie?
Moim zdaniem niekoniecznie.
Z jednej strony na pewno dużym plusem będzie to, że KIO zacznie w końcu orzekać. Wielu przedsiębiorców jest już gotowych żeby zacząć realizować zamówienie i chciałoby to zrobić. Nie mogę jednak, dopóki zamawiający nie podpisze z nimi ostatecznie umowy. A zamawiający nie może podpisać umowy do czasu wydania przez Izbę orzeczenia.
Skoro więc prace Izby znowu ruszą i sprawa zostanie w końcu rozstrzygnięta, a umowa zawarta, to przedsiębiorca będzie mógł nareszcie realizować zamówienie. Na pewno pozytywnie odbije się to na naszej gospodarce.
Z drugiej jednak strony, bazowanie przez KIO wyłącznie na pisemnych stanowiskach, bez możliwości zaprezentowania przez strony stanowiska ustnie, nie jest dobrym pomysłem.
Z mojej praktyki wynika, że często niektóre kwestie łatwiej i skuteczniej jest wytłumaczyć czy zaprezentować ustnie na rozprawie niż w złożonym piśmie. Nie zawsze pełne zrozumienie sprawy będzie możliwe wyłącznie po zapoznaniu się z dokumentami.
Mocno wierzyłem, że ostatecznie zwycięży opcja przeprowadzania rozpraw zdanie – przy pomocy wideokonferencji.
Pieśń przyszłości
Co więcej, jestem przekonany, że za jakieś 10 (no może maksymalnie – 15 lat) KIO będzie rozpoznawać większość spraw za pomocą wideokonferencji. I to nie tylko w związku z tym, że na całym świecie szaleje akurat pandemia zmutowanego wirusa.
Dzięki temu strony zaoszczędzą czas i pieniądze – które muszą teraz poświęcać na dojazd do Warszawy z różnych części Polski (a czasem i z różnych części świata).
I piszę to z perspektywy radcy prawnego prowadzącego Kancelarię w Krakowie, który w KIO bywa bardzo często. Wyjazd do Warszawy na rozprawę (nawet jeżeli sprawa zakończy się szybko, na przykład w jedną godzinę), dla mnie zawsze oznacza konieczność poświęcenia całego dnia.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że wdrożenie całego ekosystemu umożliwiającego odbywania rozpraw w formie wideokonferencji nie jest zadaniem prostym, ani zapewne też tanim. Ale – teraz jest najlepszy moment, żeby to zadanie wykonać. A kto wie, jeżeli takie rozwiązanie zdałoby egzamin w czasie pandemii, to może już po jej ustaniu również pozostałaby możliwość rozpraw zdalnych? Z całą pewnością byłoby to już rozwiązanie przynajmniej wstępnie przetestowane i wiedzielibyśmy co jeszcze trzeba w przyszłości udoskonalić.
Kaplica „Na Wodzie” w Ojcowie. Kaplicę zbudowano ponad potokiem, ponieważ w tamtych czasach obowiązywało zarządzenie cara Mikołaja II, które zabraniało budowy obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej. W związku z tym kaplicy nie zbudowano na ziemi – zbudowano ją „na wodzie”. Jak widać umiejętność obchodzenia niewygodnych przepisów ma w Polsce niekrótką tradycję
Podsumowanie
Na chwilę obecną nie odbywają się rozprawy przed Krajową Izbą Odwoławczą. A w konsekwencji sprawy, które trafiają do KIO nie są rozpatrywane. Spowodowało to blokadę wielu postępowań przetargowych, w których zostały złożone odwołania.
Pojawiło się rozwiązanie problemu w postaci propozycji zmiany przepisów, które miałyby umożliwić KIO wydawanie wyroków bez przeprowadzenia rozprawy. KIO ma bazować wyłącznie na stanowiskach zaprezentowanych na piśmie.
To z jednej strony umożliwi w końcu prace Izbie. A wznowienie pracy przez Izbę oznacza start zamówień zablokowanych wcześniej przez złożone odwołanie. Z drugiej jednak strony bazowanie przez Izbę wyłącznie na podstawie pism i dokumentów nie jest dobrym rozwiązaniem.
Na razie pozostaje nam czekać na zaprezentowanie konkretnych rozwiązań. Gdy się pojawią, to na pewno dam znać.
AKTUALIZACJA >>Krajowa Izba Odwoławcza znowu orzeka
Dawid Pantak
radca prawny
e-mail: dawid.pantak@legalkp.pl
telefon: 668 501 984